Laureaci Statuetki Złotego Hipolita

Jan Kobuszewski

Jan Kobuszewski

O Janie Kobuszewskim jego przyjaciele mówili – „cudowny, ciepły, wspaniały, mający serce na dłoni”. Agnieszka Osiecka określiła go „Zmarnowanym Chaplinem Polskiego Kina”. On sam mówi o sobie – „jestem osobowością, która w pracy zawodowej lubi telewizję, kocha teatr i nie przepada za kinem”. Chciał zostać księdzem, a skończył jako aktor. Mimo tak zmiennych losów jego życia jak kreacji aktorskich, w które się wcielał, Jan Kobuszewski to jedyny artysta, który podkreśla wszystko wężykiem i zawsze jest to proste podkreślenie. Jan Kobuszewski zdał do warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w 1952 roku. Co ciekawe, za drugim razem, gdyż komisja egzaminacyjna nie poznała się na jego talencie. Był już wtedy absolwentem Szkoły Dramatycznej Teatru Lalek.



Studia aktorskie ukończył w 1956 roku. Zadebiutował w Teatrze Młodej Warszawy, przemianowanym później na Teatr Rozmaitości. Spędził w nim dwa sezony. Dwadzieścia lat był aktorem scen dramatycznych: 1958-64, 1969-75 - warszawskiego Teatru Polskiego, 1964-69 - Teatru Narodowego, 1975-76 - łódzkiego Teatru Nowego. Wciąż pojawia się na deskach Teatru Kwadrat w Warszawie. Tej scenie o charakterze komediowym jest wierny od 1976 roku.

W oko kamery spojrzał po raz pierwszy w 1955 roku. Jako współprowadzący program satyryczny „Wielokropek”. Od tego czasu do każdej kropki w jego życiu można dopisać wykrzyknik bądź mądry znak zapytania. Do dziś pojawił się ponad 2 tysiące razy w rozrywkowych programach cyklicznych takich jak np.: „Muzyka lekka, łatwa i przyjemna”, „Kabaret Olgi Lipińskiej” oraz „Kabaret Starszych Panów”.



Wachlarz jego ekranowych kreacji jest szeroki. Popularny „Kobusz” bywał szewcem, kelnerem, tajniakiem, celnikiem, taksówkarzem, lekarzem, barmanem, a nawet operatorem koparki. Wśród filmowców największą estymą darzył Stanisława Bareję. Można pokusić się o stwierdzenie, że dzięki jego byciu listonoszem uwiarygodniło się stwierdzenie zawarte w tytule filmu „Nie ma róży bez ognia”. W „Żonie dla Australijczyka” grał dostawcę z delikatesów. W „Zmiennikach” wystąpił w roli włamywacza o pseudonimie Ksywa. W komedii „Poszukiwany, poszukiwana” dał się odnaleźć jako hydraulik. Rola ta przyniosła mu ogólnopolską sławę, także za sprawą znanego, kabaretowego skeczu. Pośrednio nawiązał do niego również przy okazji występu w „Brunecie wieczorową porą”. Będąc pracownikiem Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, tłumaczył swojemu praktykantowi Jasiowi, co kryje się za słowami wydajność i oszczędność, dlaczego nie warto wywozić śniegu do Wisły oraz na czym polegają „siły przyrody w służbie człowieka”. Polski Fernandel – bo kojarzono go z postacią tego francuskiego komika, pozostał na wskroś Nasz. Do dziś ma swój styl, bo pozostaje sobą.
© Copyright 2019 Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego | Polityka prywatności
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem