Aktualności


nie-mozna-sie-bac-tworczej-doskonalosci

Nie można się bać twórczej doskonałości

Od redakcji: Dokładnie przed pięcioma laty – w dniu 21 stycznia 2016 roku - zmarł Bogusław Kaczyński, znany, wybitny dziennikarz muzyczny, publicysta i krytyk muzyczny, popularyzator opery, operetki, twórca telewizyjny, animator kultury, prezenter, niezapomniany komentator Koncertów Noworocznych filharmoników wiedeńskich ze Złotej Sali  Musikverein w Wiedniu. Teraz, po pięciu latach, po wysłuchaniu w dniu 1 stycznia 2021 roku kolejnego dorocznego wiedeńskiego koncertu z żalem i zadumą wspominamy tego wspaniałego Człowieka, w istocie rzeczy artystę kultury muzycznej. Poniżej publikujemy zachowany w redakcyjnym archiwum wywiad prasowy z roku 2012  jakiego Bogusław Kaczyński, wówczas już bardzo chory i słaby udzielił naszemu dziennikarzowi – Dominikowi Górnemu. Niech przypomnienie tego wywiadu będzie naszym hołdem dla pamięci Bogusława Kaczyńskiego, który wyróżniony Godnością Wybitnej Osobistości Pracy Organicznej, w roku 2009 został Laureatem Honorowej Nagrody Złotego Hipolita – nagrody przyznawanej przez Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego. 
 

Dominik Górny: W Pańskiej bibliografii niezwykle symbolicznymi wydają się być dwie książki – „Wielka sława to żart” wydana z okazji pięćdziesiątej rocznicy Pana urodzin, oraz najnowsza „Smak sławy”. Można w czasach współczesnych być sławnym w słusznej sprawie?  

Bogusław Kaczyński: Pytanie to jest o tyle trudne, iż jeśli ktoś chciałby odpowiedzieć, że pragnie być sławnym w słusznej sprawie, to musiałby się przyznać, iż nie jest prosto takiemu zadaniu sprostać; co więcej powinien poświadczyć taką sławę wieloma osobistymi wyrzeczeniami i nade wszystko rozpoznać to, czego od niej oczekuje…

Dominik Górny: …bo przecież „cała ta sława jest jak polna trawa” – jak podpowiada Emmy Destinn, gwiazda Metropolitan Opera, której słowa posłużyły za motto wspomnianej książki.

Bogusław Kaczyński: I w gruncie rzeczy tak właśnie jest.

Dominik Górny: Czym różni się bycie sławnym obecnie od piastowania takiego tytułu w czasach minionych?

Bogusław Kaczyński: Dzisiaj ktoś jest zazwyczaj sławny tylko dlatego, że jest popularny, a przecież sława istniejąca dla niej samej, nie jest wartością trwałą. Coraz częściej zdarza się, iż nikt nie wie dlaczego wcześniej nie znana nikomu przysłowiowa pani bądź pan, pojawia się na okładce i rozkładówce „kolorowych pism”. Są w nich opisy tak niesłychanych zdarzeń z ich życia, że właściwie nikogo to nie interesuje, a już na pewno nie wiąże się z żadną społeczną zasługą. Czy naprawdę czymś wyjątkowym jest przeczytanie, że pewna piosenkarka, taka na przykład jak Doda, jest frywolna i chodzi bez majtek, bo przecież bardzo podobne są tematy naszej prasy codziennej. Odpowiadam wtedy – niech sobie tak chodzi, byleby nie śpiewała. Taka sława jest na chwilę, gdyż nie wypływa bezpośrednio z talentu przypisanego danemu człowiekowi, ale z zapotrzebowania na sensację.

Sława prawdziwa, która jest wstanie przetrwać w różnych kulturach i być ceniona jako dobro społeczne, rodzi się na gruncie ciężkiej pracy twórczej, wewnętrznej walki artysty ze słabościami ludzkiej natury i z rzeczywistością, przez którą nie jest w pełni rozumiany, a która weryfikuje jego idee w sposób wręcz brutalny.

Dominik Górny: A jednak dobrze jest pozostać wiernym sobie…

Bogusław Kaczyński: Takich właśnie ludzi cenię sobie najbardziej i ich wspieram. Kiedy taki artysta znajdzie w sobie tyle wiary i siły, aby nie dać się zwieźć przez codzienne trudności i brak życzliwości otoczenia, wtedy staje się sławny nie na pozór, ale na prawdę – odnosi bowiem zwycięstwo w wielkiej bitwie, którą wydał niegdyś „wszystkim”, aby zrealizować to, co według jego samego jawiło się jako wspaniałe i wzniosłe. I takim też w istocie jest, gdyż spełniona idea pomaga osiągnąć ludzkości jeszcze więcej niż mogłaby się tego spodziewać.

Dominik Górny: To, co realne i godne marzeń warto więc zadedykować sztuce i dla sztuki, czego godnym piękna przykładem jest działalność Teatru Roma. Wielokrotne rozmowy z jego czołowymi artystami, a dziś spotkanie z Panem, ówczesnym dyrektorem Romy, utwierdza mnie w przekonaniu, że życie dla sztuki wiąże się z poczuciem odpowiedzialności za siebie i za innych; kryje w sobie muzykę takich nastojów, które nie są wstanie być w pełni odgadnione.

Bogusław Kaczyński: Życie ze sztuką jest bardzo trudne od pierwszego momentu z nią obcowania. Wymaga przeto sztuka od człowieka miłości bezwarunkowej, całkowitego zaangażowania emocjonalnego, a często też fizycznego; bezwzględnego oddania się jej nastrojom. Sztuka nie znosi żadnej konkurencji, jest szalenie zazdrosna o żonę, dzieci, jakiekolwiek inne zauroczenia i sprawy, które sprawiają, że zaniedbuje się ją w codzienności. Sztuka po czasie potrafi się zemścić na osobie, która nie dochowała jej wierności – w na pozór nieoczekiwanym momencie: na scenie, na estradzie, w postaci braku twórczej inwencji. Co więcej, sztuka jest na tyle kapryśna, iż sama nigdy ze swojej strony nie przyrzeknie podobnej wierności i oddania.

Dominik Górny: Kryje w sobie coś sztuka z dzikiej orchidei?

Bogusław Kaczyński: O tak, bo jest bardzo delikatna. Jeśli się jej odpowiednio nie podlewa, nie nawozi, nie wietrzy i nie zamyka na noc w cieplarni, aby jej nie przestudzić, staje się zwyrodniała. Nie jest skora do obietnic i zapewnień o wielkich zaszczytach i korzyściach materialnych, które być może przyjdą do nas któregoś jasnego dnia, ale – zapewniam – stanie się to bez naszego bezpośredniego udziału.

Znam ludzi, którzy prawdziwie umiłowali sobie sztukę lecz ona ich nie wybrała, a wręcz odtrąciła. Istnieją również takie osoby, które sztuce nie podarowały pełni rytmu swojego serca, a ich udziałem stały się kariery na miarę wielkości świata. One już urodziły się ze sztuką w sobie i nie musiały zabiegać o jej względy. Ale nawet osoby, których uznajemy za wybrańców sztuki, nigdy nie otrzymują od niej gwarancji godnego życia. Bycie mądrym artystą nie może więc polegać na tym, aby powiedzieć: „Kocham sztukę, żeby być bogatym, sławnym i szanowanym”. I to jest ta wielka niepewność, a jednocześnie sprawiedliwość. Sztuka sama wybiera sobie osoby z rozmaitych środowisk, krajów i kontynentów, niezależnie od ich tytułów, rodowodów i stanu majątkowego. Lubimy powtarzać, iż aby być wielkim śpiewakiem, trzeba urodzić się we Włoszech, bo tam jest klimat, włoskie wino, które nigdzie indziej tak nie smakuje jak w Rzymie. A jednak nie musi tak wcale zawsze bywać.   

Dominik Górny: Znamiennym przykładem tego jest postać legendarnego dla kultury światowej śpiewaka – Jana Kiepury, który urodził się w Sosnowcu, nie kojarzonym wcześniej z miejscem sprzyjającym działaniom tak wiarygodnie twórczym.

Bogusław Kaczyński: Dokładnie tak, a został przecież jednym z największym śpiewaków dwudziestego stulecia. Sztuka go sobie wybrała, chociaż nic na to racjonalnie nie wskazywało. Nieoczekiwaną też karierę zrobiła Anna Pawłowa, jedna z najwspanialszych tancerek świata, która niegdyś jako dziecko, leżała na stercie bielizny jako córka praczki z Petersburga. I tak jest do dziś – spotkałem niedawno śpiewaczkę, która urodziła się na Syberii – jest to bardzo trudne do wyobrażenia – w jaki sposób, daleko za Bajkałem, jej talent mógł zaistnieć do tego stopnia, by zadziwiać mógł teraz widownię Opery Rzymskiej.

Dominik Górny: Tajemnicę sprawiedliwości przypisanej naturze sztuki odgadnąć można zatem jedynie poprzez pokorę.

Bogusław Kaczyński: Dlatego też taką wagę – my – ludzie sztuki, przywiązujemy do swoich profesorów. Zapewne Pan to doskonale rozumie, że u nas, w świecie sztuki, pierwsze pytanie, którego zadaniem jest rozpoznanie twórczej natury drugiej osoby, brzmi: „U kogo się Pan uczył?”. Odpowiedź na nie sprawia, że się prawie wszystko wie. W drugiej kolejności liczy się talent, czyli zdolność wykorzystania wiedzy mistrza – profesora. Umiejętność bycia pokornym jest też psychologiczną ochroną przed zawiedzeniem i ułudą tegoż świata. Trzeba mieć w sobie talent, ale jednocześnie odporność „konia pociągowego” – nawet nie wyścigowego – winno się umieć znieść ciężar sławy i zagrożeń z nią związanych. A wiedzę jak to uczynić, daje solidne przygotowanie profesorskie, a także wzajemne dzielenie się wiedzą i wątpliwościami twórczymi pośród samych jego uczniów. Wtedy można nauczyć się opanować tremę i stres – na tyle wyćwiczyć psychikę i w takim wymiarze rozpoznać swoje predyspozycje, żeby opanować nerwy w chwili wyjścia na estradę Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu bądź Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Dodam, iż nie można wyzbyć się odczuwania nerwów, bo to właśnie one gwarantują odniesienie wielkiego sukcesu, tylko muszą być przez nas kontrolowane. Tego zaś uczą szkoły muzyczne i „wielcy” profesorowie.

Dominik Górny: I jest to wiedza spełniająca się zarówno życiu artystycznym jak i poza sceną – jak nadmienił niegdyś, zarówno Pana jak i mój przyjaciel – profesor Jan Miodek – „jeżeli dzieciństwo było bogate i silne, to przez całe życie ma się z czego czerpać”.

Bogusław Kaczyński: Cieszę się, że nawiązał Pan do refleksji profesora Miodka. Życie ludzkie jest jak budynek, a dzieciństwo to jego fundament, na którym wznoszą się wszystkie chwile życia. I jeśli jest on wystarczająco mocny, to mamy dużą szansę, że całe życie będzie równie „mocne”, a my sami zdolni będziemy przetrwać jego trudy i porażki, których choć nie sposób uniknąć, to poprzez oparcie na wartościach, można zmniejszyć ich liczbę. Życie nie jest już wtedy „kulawe” i kruche.

Przyznaję, iż miałem szczęście mieć właśnie takie solidne podstawy pod tworzenie wspomnianego „budynku”. Z domu rodzinnego wyniosłem poczucie serdeczności, wzajemnej miłości i okazywania sobie szacunku. Wielką mądrość mieli w sobie moi rodzice, wiedząc, iż dzieciom zapewnić trzeba atmosferę pogodną, podarowującą dobro. I choć czasy w jakich przyszło nam wtedy żyć, były pod wieloma względami trudne, nie okazywali nigdy przy mnie zdenerwowania.  

Dominik Górny: Proszę przywołać rady od rodziny bądź najbliższych, które w chwili ich otrzymania na pozór nie wiele mogły znaczyć dla Pana przyszłego życia, a jednak stały się drogowskazami prawdy.  

Bogusław Kaczyński: Otrzymałem wiele takich rad, sugerowanych w taktowny i dyskretny sposób – były to często spojrzenia bądź pojedyncze słowa. W pamięci serca słyszę szczególnie szczerze dwie z nich – otóż, miałem wówczas siedem lat. Z okazji jednej z rodzinnych uroczystości, przyjechała do nas kuzynka, absolwentka Akademii Medycznej. Rodzice poprosili ją o wypisanie recepty. Zwróciła się do mnie: „Bogusiu, zechciej udać się do drugiego pokoju i z mojej torebki wyjmij recepty”. Tak też uczyniłem. Kiedy mój ojciec zobaczył, iż jej prośbę spełniam w sposób dosłowny – wyciągając z jej torebki recepty, upomniał mnie: „Zapamiętaj sobie na całe życie – nigdy nie wkłada się ręki do cudzej torebki, tylko przynosi się ją do właściciela, aby on sam mógł wyciągnąć z niej to, co uważa za słuszne”. Od tej pory nigdy nie zajrzałem do czyjegoś portfela bądź torebki. To była pierwsza rada – przestroga. Druga wiąże się z pewnym spacerem, na który udałem się wraz z moim ojcem. Minęliśmy po drodze znajomych, których ojciec pozdrowił serdecznym słowem i gestem zdjętego z głowy kapelusza. Powtórzyłem jego gest lecz zdecydowanie skromniej – jedynie pochwyciłem dłonią daszek mojej czapki, nie zdejmując jej jednak. Wtedy ojciec zatrzymał się i powiedział: „Jeśli mówisz komuś dzień dobry, nie udawaj, że zdejmujesz czapkę, ale uczyń to naprawdę. W przeciwnym razie, lepiej nie mów w ogóle dzień dobry”. Do tej pory nigdy nie udaję, że się komuś kłaniam. Realizacja tych rad, świadczy o osobistej elegancji i wrażliwości, o kulturze, którą się w sobie nosi. Z nich przecież składa się dobry obyczaj, którego przestrzeganie i kultywowanie nie jest w żadnym razie przesadą.

Dominik Górny: Zgodzi się Pan zatem ze stwierdzeniem, że sztuka powinna być dedykacją tego, co w nas prawdziwie ludzkie.

Bogusław Kaczyński: Oczywiście, sztuka rodzi się z poczucia wrażliwości, dlatego nie może się odciąć od naszych emocji. Z tego też względu słucham rozmaitych kompozycji klasycznych w poczuciu, że ich każda nuta kryje w sobie echo nastrojów kompozytora. Z tej perspektywy Beethoven jawi mi się bardzo często jako osoba o naturze niezwykle burzliwej. Z kolei Chopin ma nade wszystko osobowość liryczną, wręcz krystaliczną. I to właśnie w muzyce kocham najbardziej – potrafi być tak różna w swoich nastrojach, a jednocześnie tak samo „wielka” w kunszcie ich ujawnienia i przekazania.

Dominik Górny: Z dźwiękiem jakiego instrumentu mógłby Pan utożsamić swój charakter?

Bogusław Kaczyński: Byłyby to trzy instrumenty – przede wszystkim jestem liryczny i nastrojowy jak harfa; zdarza się jednak, że bywam niczym waltornia bądź dramatyczno-burzliwy jak puzon.

Dominik Górny: Wracając do „Smaku sławy” – zadaje Pan wiele ciekawych pytań osobowościom artyzmu o randze światowej. Spotkania ze sztuką i artystami pozostawiają często pewien niedosyt. Dlatego też jestem przekonany, iż przynajmniej niektórym z tych osobistości, chciałby Pan dzisiaj zadać pytania, które w chwili spotkania z nimi, z różnych względów nie mogły być wypowiedziane.

Bogusław Kaczyński: W istocie tak właśnie jest. Wspomniany niedosyt odczułem przede wszystkim po spotkaniu z Marią Callas. Miałem wtedy niespełna trzydzieści lat i pewnych pytań nie wypadało zadawać damie. Teraz byłbym znacznie bardziej odważny. Jakże ciekawi mnie tajemnica tego, jaki wpływ na jej artystyczne bycie miało życie emocjonalne i prywatne. Stwierdziła przecież kiedyś, że nie chce być jedynie najznamienitszą śpiewaczką wszystkich czasów. Pragnie spełniać się również w roli kobiety. Związała się wtedy z Aristotelesem Sokratisem Onasisem – bardzo interesującym mężczyzną o wyrazistym charakterze. I nie uczyniła tego dla pieniędzy, bo swoich miała wystarczająco dużo. Odczytać jej postawę można było jakby potraktowała sztukę ulgowo, jeśli w ogóle coś takiego Callas uczynić zdołała. Niestety nie spełniła się w życiu prywatnym. Ciekawiły by mnie przede wszystkim jej emocjonalne skoki – szczególnie takie, które doprowadziły do tego, iż w którymś momencie zrezygnowała ze sceny dla urzeczywistnienia romansu z Onasisem.

Dominik Górny: Wielu ludzi, z którymi Pan rozmawiał nie ma już na tym świecie. Czy pośród współczesnych artystów odnajduje Pan takich, z którymi chciałby jeszcze przeżyć podobne „spotkania w słowie”?

Bogusław Kaczyński: Przyznać muszę, że nie znajduję osobowości, którym pragnąłbym zadawać tak osobiste pytania.

Dominik Górny: A Pan, chciałby być zapamiętany bardziej jako szlachetny człowiek czy znakomity artysta?  

Bogusław Kaczyński: Nie chciałbym oddzielać od siebie tych dwóch ról, jakie można by mi przypisać. Proszę mi wierzyć, że pośród tych wszystkich wspaniałych artystów, z którymi dane było mi obcować, nie spotkałem ani jednego złego człowieka. Mówimy często o artyście, że jest nie do wytrzymania i w obcowaniu z nim jesteśmy narażeni na różne stresy, które dyrektorów instytucji kulturalnych przyprawiają o migotanie przedsionków serca. Wtedy odpowiadam – to jest urok artysty – Callas nie była zła i chimeryczna, ale czarująca. Nie była nieznośna, tylko wymagająca w pracy, dążyła do osiągnięcia doskonałości kunsztu artystycznego. Przekonany jestem, że właśnie dzięki temu, wszystkie spektakle z jej udziałem, na trwałe zostały zapisane złotymi zgłoskami w dziejach opery. W życiu i w sztuce nie można bać się żądać twórczej doskonałości.

Dominik Górny:
Dziękuję bardzo za rozmowę.    







© Copyright 2019 Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego | Polityka prywatności
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem