Aktualności


dekalog-pracy-organicznej-w-xxi-wieku

Dekalog Pracy Organicznej w XXI wieku


Odpowiedź na pytanie o aktualność kanonu pracy organicznej wynika w dużej mierze z odpowiedzi na pytanie, jak XXI wiek różni się od wieku XIX.  Czy można w ogóle porównywać Polskę bezpaństwową, jeszcze z garbem chłopskiego poddaństwa, zmagającą się w „długim stuleciu” z zaborcami o przetrwanie języka i zachowanie godności z wolnym i demokratycznym państwem polskim, oddającym dobrowolnie część suwerenności instytucjom ponadnarodowym oraz regionalnym i lokalnym? Jak szukać punktów stycznych między porządkiem europejskim, w którym ład polityczny wyznaczało Święte Przymierze cesarzy, o losie Wielkopolski decydował „żelazny kanclerz”, równowagę sił na Starym Kontynencie wyznaczały kordony graniczne, a Europą ojczyzn, w której zasieki graniczne zostały zastąpione nowoczesnymi wiaduktami  łączącymi ze światem?

Czas i przestrzeń w ciągu minionych dwustu lat zmieniły swój wymiar. Człowiek XXI stulecia, wyposażony w laptopy, komórki, Skype, Twitter, Facebook, blogi, fora internetowe, przekroczył granice wyznaczone odkryciem Guttenberga w XV w. Rewolucje technologiczne wymusiły rewolucje kulturowe. Dzięki osiągnięciom cywilizacji pokonujemy niewyobrażalne czasoprzestrzenie. Nasza kondycja moralna nie dotrzymuje jednak im kroku. „Impuls moralny” jest bowiem, jak powiada Zygmunt Bauman, „marnym piechurem; z wiekiem „nie nabiera sprawności ani wytrwałości”. Dystans między wytworami ludzkiego rozumu a instynktem moralnym człowieka pokazuje  niezmienność wielu prawd. Odwieczne pozostają pytania o sens egzystencji, pracy, potrzeba poczucia bezpieczeństwa, przynależności do wspólnoty, dążenia jednostek i grup do dominacji i wykluczania Innego. Żyjemy dzisiaj w świecie wolnym, ale pozbawionym bezpieczeństwa i iluzji równości, na Kontynencie bez wojen, lecz w ciągłym napięciu. Pokonaliśmy  monopartyjną dyktaturę, a obawiamy się demokracji, wywalczyliśmy wolność, a nie potrafimy się z nią obchodzić, odzyskaliśmy suwerenne państwo, ale brak nam suwerenności wewnętrznej; nadal jesteśmy zakładnikami uprzedzeń, stereotypów, partyjności i niewiedzy. Zniknął  jednowymiarowy świat, a porządkowanie  pluralistycznego porządku zdaje się nas przerastać.

Każda generacja, szczególnie żyjąca w przełomowych czasach, musi stawiać pytania o przeszłość; pytania na miarę własnej epoki i z perspektywy własnych przeżyć.  Kultura pracy organicznej stanowi bogate laboratorium doświadczeń, które dostarczać może wiedzy, inspiracji i wyposażać na drogę w nowy wiek. Nowe, stare przykazania wyznaczają jej kolejne przystanki.

Demokracja

To, co stanowiło dalekosiężny cel stałego wysiłku ludzi „pracy u podstaw”, jest dzisiaj naszą codziennością. To zaś, czym oddychamy, nie zajmuje naszej uwagi. Tymczasem demokratyczne państwo prawa wymaga nieustannej troski. Polska demokracja jest młodą ciągle jeszcze rośliną, podatną na wszelkie zmiany klimatyczne. Nie tylko zglobalizowany kapitalizm, który podważa społeczną bazę liberalnej demokracji, stanowi wyzwanie. Demokracji brak wizji, idei, odwagi i trzeźwego optymizmu dziewiętnastowiecznych liderów. Dla rozrastającej się hydry populizmu i wszelkiej maści radykalizmów politycznych państwo jest wrogiem, „onym” przeciwstawianym „nam”, stojącym po przeciwnej stronie barykady.
 
Wskazówki starożytnych filozofów, których tropami podążał w swych studiach i działaniach m. in. Hipolit Cegielski, poszły w zapomnienie. Już  Sokrates zakładał, że od harmonijnego utożsamiania cnoty rozumu i cnoty władzy zależy jakość polityki w państwie. Rozbicie publicznej przestrzeni, odizolowanie w sferze prywatnej, rozpad więzi międzywspólnotowych, coraz większe osłabienie i bezradność państwa sprawiają, że demokracja nie radzi sobie z nowymi wyzwaniami.

Demokratyczna kultura jest kulturą sporów, ciągłego poszukiwania kompromisów. Osiąganie ich wymaga gotowości do dialogu. Tymczasem kiedy minęła romantyczna faza rewolucyjnego wspólnego uniesienia po 1989 r., znaleźliśmy się w sytuacji analogicznej do postawy rozczarowania po rewolucji 1789 r. Wyraził ją  Rene Levasseur de la Sarthe: „Marzyliśmy o świecie czarodziejskim i oto znów spadliśmy na ziemię, tę rzeczywistą. A wówczas ci, którzy podzielali nasze zauroczenie, porzucili nas”. Demokratyczna rzeczywistość nie wymaga jednak zauroczenia, lecz codziennego zaangażowania obywatelskiego na rzecz dobra wspólnego.

 Europa

Europa, w której żyli Dezydery Chłapowski, Hipolit Cegielski, Karol Marcinkowski, stanowiła porządek, w którym na użytek ówczesnych tronów wskrzeszano  mit średniowiecznej jedności przeciw rewolucyjnej Europie. Już wówczas rodziła się idea Młodej Europy Mazziniego. Pisarze romantyzmu, m. in. Wiktor Hugo oraz Adam Mickiewicz popularyzowali ideę Stanów Zjednoczonych Europy, solidaryzując się z wyczerpanymi wojnami narodami przeciw tyranii władców. Tendencjom integracyjnym sprzyjał w drugiej połowie XIX w. gwałtowny rozwój przemysłu, handlu i komunikacji, który z kolei generował wymianę dóbr kultury i myśli.

Wielkopolska, która wówczas „toczyła śmiertelne zapasy” z germanizacją, przoduje dzisiaj w partnerskiej współpracy z zachodnim sąsiadem, który stał się pierwszym adwokatem w staraniach Polski o członkostwo w strukturach europejskich. Dziedzictwo pracy organicznej stanowić może dla pogrążonego dziś w kryzysie Kontynentu liczący się posag. Realizm – czynienie tego, co w danych warunkach jest możliwe, w połączeniu z wizją trzeźwych pozytywistów – daje obietnicę przetrwania Unii Europejskiej.

Warunkiem jest myślenie wykraczające poza narodowe opłotki. Lekcja, jaką dali nam organicznicy oznacza w dzisiejszych realiach, że nie możemy się czuć wyłącznie klientami Unii Europejskiej, którzy chcą być tylko konsumentami funduszy pomocowych. Europa jako powiększona ojczyzna potrzebuje zaangażowania obywatelskiego, chociażby dla spełnienia zapisu w projekcie konstytucji dla Europy (2003r.) o wspólnocie wartości, która miałaby wspierać się na przekazie „historycznych, kulturalnych, religijnych i humanistycznych” treści oraz apelu, by niezależnie od uprawiania historii narodowej propagować „kulturę i historię europejskich narodów”. Józef Ignacy Kraszewski pisał o Hipolicie Cegielskim „Nauka nie wyziębiała w nim uczucia, czucie nie przeszkadzało pracy gruntowej”. Ta cnota łączenia serca i oka mędrca potrzebna jest jak nigdy dotąd Europie. Budowanie wspólnoty międzynarodowej potrzebuje bowiem poza unią fiskalną także wiary i optymizmu, której nie zbuduje żadna administracja.

Gniazdo

„Dla człowieka, podobnie jak dla ptaka, świat ma wiele miejsc, gdzie można odpocząć, ale gniazdo jest tylko jedno”. Wydawać by się mogło, że te słowa dziewiętnastowiecznego pisarza amerykańskiego Olivera Wendela Holmesa, straciły na aktualności w epoce nietrwałości, gdy niemal wszystko stanowi wartość jednorazowego użytku. Jak stawić czoło podstawowej sprzeczności naszych czasów, kiedy, jak powiadał zmarły przed kilkoma dniami Eric Hobsbawm: „Ludzie szukają grup, do których mogliby należeć na pewno i na zawsze w świecie, w którym wszystko jest ruchome i zmienne, w którym nic nie jest pewne”.

A jednak więź ze swoją małą ojczyzną, dla której pracowali i do której zawsze wracali organicznicy, nadaje sens egzystencji obywateli. Poznaniacy i mieszkańcy Wielkopolski skorzystali wiele z tradycji pracy organicznej. Stolica regionu, miasto, o którym w 1903 r. pisała dziennikarka naukowo-literackiego pisma: „Tylko o 12 godzin drogi od Warszawy, a nie dalej niż 5 godzin drogi do Berlina znajduje się ciekawa, a mało znana miejscowość zwana Poznaniem”, próbuje integrować polską i pruską, królewską i cesarską spuściznę zarówno w sferze kultury materialnej, jak i duchowej. Fakt, iż nowoczesność Poznania szła w parze z niemieckością, nie zdeterminował pamięci historycznej. Poznań otrzymał wprawdzie największe zdobycze cywilizacyjne w drugiej połowie XIX w. z rąk pruskiego zaborcy, był w stanie jednak konkurować, przeciwstawiając mu własne budowle i instytucje życia naukowego, kulturalnego, gospodarczego. Była to przede wszystkim zasługa wielkopolskich „rzemieślników umysłowości”, poznańskiej „klasy umysłowej”. Doświadczenie z zakresu działań parlamentarnych, kultury prawa, przedsiębiorczości dawało poczucie wartości, uwalniało od kompleksów wobec Niemiec.

Możliwość nawiązania do tradycji pracy organicznej może stanowić dziś dla poznaniaków kulturową wartość dodaną. Inicjatywy na rzecz zintegrowania wielowiekowej tradycji i bogactwa kulturowego oraz wpisania go w program ikonograficzny miasta, stanowi przykład podniesienia kanonu pracy organicznej do rangi uniwersalnych wartości. Człowiek potrzebuje swego gniazda. W małej wspólnocie można poczuć się gospodarzem bogatego dziedzictwa, które inspiruje do pytania: kim stajemy się w wielokulturowym świecie? Spotkanie z wielością i różnorodnością tradycji pozwala nam nie tyle zmieniać świat, co przede wszystkim siebie.

Kształcenie


W życiowej filozofii liderów pracy organicznej nie było ważniejszej wartości ponad wiedzę. Wielkopolscy społecznicy, bez względu na zawód, wynieśli naukę do rangi narodowej cnoty. Jak powiadał Karol Marcinkowski „Oświata i praca użyteczne towarzystwu ludzkiemu, oto są środki do utorowania potrzebnego gościńca”. Wyczulenie na dobro publiczne łączyli z niezwykłą odpowiedzialnością za stan edukacji i ciągłe dokształcanie. Wierzyli jak Józef Ignacy Kraszewski, że „równość w obliczu cywilizacji daje nauka, wykształcenie, umysłowe zasoby, potęga ducha”.

Dzisiaj przeżywamy umasowienie wykształcenia. Wiedza stała się jednak jednym z towarów na rynku konkurencji. Zasada szybciej i więcej nie sprzyja etosowi nauki i jej podstawowej zasadzie poszukiwania prawdy. Zmienia się zasadniczo status wiedzy. W epoce informatycznej jest to problem zarządzania informacją i nauką. Rośnie bowiem popyt na ekspertów.  W tej sytuacji, idąc tropem organiczników, warto szukać odpowiedzi na pytania, jak pogodzić nadrzędną tendencję współczesnych uniwersytetów, kierujących się zasadą, by kształtować kompetencje, nie zaś ideały, z poszukiwaniem prawdy i elementarną uczciwością? Co zrobić, by przekonanie księdza Józefa Tischnera, iż „losem nauki jest prawda i losem nauki jest dialog” nie stało się antykwarycznym przeżytkiem? Czy nagromadzona wiedza uczyniła nas doskonalszymi?

Obywatelskość


U progu XX w. w czasopiśmie „Świat Słowiański” mogliśmy przeczytać: „Wielkopolanin celuje tym, czego brak Kongresówce, a jeszcze bardziej Galicji; erudycją współczesności, toteż on najbardziej w całej Polsce zaznajamia się ze stanem spraw publicznych i najbardziej jest zajęty czynnym (a nie gadającym tylko) udziałem w nich”. Pozytywistyczna „praca u podstaw” uczyniła z poddanego obywatela, a naród przekształciła w społeczeństwo. Tu, w Wielkopolsce,  jak pisali ówcześni dziennikarze, nie było czasu i miejsca na kult jednostki. „Bohaterem była całość, społeczeństwo”.

U progu XXI w. świat wolny jest od wielkich ideologii. Programy polityczne i wizje zastąpił nowy fetysz zysku. Pozbawione orientacji sfragmentyzowane społeczeństwa potrzebują jak nigdy w ostatnich dziesięcioleciach nowej aktywności obywatelskiej. Za Barbarą Skargą uważam, iż obywatelstwo ma nie tylko sens polityczny, ale przede wszystkim moralny.  Ono bowiem uczy bycia razem, ale nie w tłumie, „który się zaraz rozejdzie”, lecz w „społeczności powiązanej wspólnym działaniem i zobowiązaniami”. Tylko świadomy swych powinności obywatel nadaje sens wspólnocie, uwalnia od samotności, poczucia pustki i uczy solidarności w działaniu.

Organicznicy wielkopolscy pokazali, że angażowanie w sprawy publiczne jest gwarancją postępu cywilizacyjnego, ale i obroną przed radykalizmem politycznym.  Stwarza więzi i uczy zaufania od podstaw, na najniższym szczeblu administracyjnym. Animator kultury, Krzysztof Czyżewski, kierujący od dwudziestu lat Fundacją „Pogranicze” w Sejnach, odbierając nagrodę „Dialogu” Związku Towarzystw Niemiecko-Polskich  w 2006 r., wyraził ważne credo obywatelskie: „Prawdziwa, sprawcza energia budująca tkankę łączną cywilizacji i jej kulturę duchową rodzi się z małej liczby – a ona potrzebuje intymności, skoncentrowania na pojedynczym człowieku, niewielkiej wspólnocie, konkretnym miejscu, Innym, który jest tak blisko, że aż boli”. 

Bez małej polityki, małych kręgów, małych regionalnych i lokalnych społeczności wielka polityka byłaby tylko pozbawionym treści sloganem. Zaangażowanie na rzecz zbliżenia ludzi to ważne przygotowanie do dialogu. Horyzont życiowych doświadczeń zaczyna się bowiem w sąsiedztwie. I naród, i Europa są skazane na intelektualną i etyczną jakość swych obywateli.

Przebaczenie


Globalne doświadczenie ostatniego stulecia prowadzi do wniosku, że w historii rodzaju ludzkiego nie było dotąd większej przepaści między rozwojem postępu cywilizacyjnego a politycznym barbarzyństwem. Dwudzieste stulecie nie wyczerpuje bynajmniej tematu. Wojny, terror międzynarodowy, czystki etniczne pokazują rozdźwięk między możliwościami intelektualnymi człowieka a jego odpornością na impulsy moralne. Mimo stworzenia międzynarodowych instrumentów ścigania zbrodniarzy wojennych i terrorystów pozostała przepaść między poczuciem zbiorowej sprawiedliwości a rozmiarem krzywd. Dlatego zasadne jest dziś pytanie, czy potrzebne jest nam przebaczenie społeczne?

Przebaczenie w życiu społecznym i politycznym skierowane jest w przeszłość. Jest to swoista praca nad pamięcią, terapia pamięci, mająca na celu uwolnienie od obsesji wrogości, chęci rewanżu, próbą odczytania na nowo sensu historii. Ma wartość leczniczą.

W historii ludów i państw amnestia  jako akt darowania winy obecna jest od niepamiętnych czasów. Ten rodzaj aktu wybaczenia znajduje się zawsze w polu napięcia między polityką i moralnością. Cycero powoływał się w 44 pne  podczas przemówienia w rzymskim senacie, dwa dni po zamordowania Cesara, na przykład amnestii ateńskiej po militarnej klęsce w 404 pne w wojnie peloponeskiej.  O zapomnienie i rezygnację z zemsty nawoływali wielcy filozofowie. We wszystkich kulturach poszukiwano po wojnach i rozlicznych konfliktach pokojowych form współżycia: czy to poprzez zakopywanie topora wojennego przez Indian, czy instytucję gaczacza w kulturze rwandyjskiej. Traktaty pokojowe, jednanie poprzez amnestię wyrażały chęć nowego początku. Jest to łatwiejsze aniżeli przyznanie się do winy. Państwu trudno wyznać winę, gdy pielęgnuje poczucie zranionej samoświadomości.

Bez przebaczenia nie ma szansy na zmianę. Nie ma jednak łatwego przebaczenia. Niezbędna jest refleksja i uświadomienie sobie własnego sprawstwa. Potrzeba odwagi i wewnętrznej suwerenności. Aby uzyskać coś w polityce zagranicznej, trzeba ryzykować w polityce wewnętrznej. Na takie ryzyko stać tylko jednostki o dużym formacie moralnym. Wymaga tego również pragmatyzm życia codziennego. Niezwykłe poczucie odpowiedzialności za przyszłe pokolenia największych autorytetów Wielkopolski w XIX w. pozostaje w tym względzie ciągle ważnym punktem odniesienia.

Pojednanie

Pojednanie w ramach społeczeństwa i w stosunkach międzynarodowych stanowi logiczną konsekwencję przebaczenia. Jest ono skierowane w przyszłość. Pragnie zbliżyć zantagonizowane strony. Stanowi wyraz odpowiedzialności za pokojowe współżycie obywateli następnych pokoleń. Jest odejściem od koncentracji na sobie, swoim bólu, swojej ofierze i stanowi skierowanie uwagi ku dobru ogółu, na zewnątrz, próbę  spojrzenia od strony sprawcy. Taki proces jednania nie ma  końca.  

Francuski badacz Paul Riceur przypomniał oczywistą prawdę, iż skoro ofiarami nieprzejednania są ludzie, to oni muszą znaleźć drogę do siebie. Tą drogą jest dialog. Dialog jako wstęp do wybaczenia i pojednania wymaga spotkania, uszanowania partnera, jego godności i wolności. Dialog to wzajemność, poszukiwanie tego, co łączy, wzbudzanie zaufania. To również umiejętność wysłuchania drugiej strony i minimum wzajemnej wiedzy o sobie.

Do jednania niezbędna jest wspólnota odpowiedzialności. Chodzi bowiem nie o zemstę, lecz o gotowość do porozumienia. W każdej tradycji człowiek może odzyskać człowieczeństwo tylko poprzez drugiego człowieka. Zmieniły się zewnętrzne warunki, ale potrzeba obrony godności, dumy nie zna granic ani czasowych, ani terytorialnych. 

Polityka

Alessandro Biral, włoski filozof twierdził pod koniec XX w., że kto poszukuje mądrości, nie żyje samotnie, lecz szuka polis, by spotkać innych w przestrzeni politycznej. Polityka była dla starożytnych nieustającą rozmową obywateli polis. Wierzyli, że lepszego człowieka stworzy się przez rozmowę, a polityczne życie to dążenie, by ludzie chcieli być ze sobą.  W świecie ciągłych zmian trzeba nam wiedzieć, co zachować ze skarbca dziedzictwa kulturowego, jakie są odwieczne pytania i dążenia ludzkości. Czy i jak polityka buduje pomosty?

Organicznicy wielkopolscy udowodnili, że do zwalczania patologii  politycznych nie trzeba bohaterstwa. Doświadczenie minionego stulecia pokazało, że to nie romantyczne, lecz pozytywistyczne wzorce okazały się bardziej skuteczne. W społeczno-politycznych ramach Europy XXI w. Polska nie potrzebuje patetycznych rytuałów.

Za dramatyczno-martyrologicznymi gestami bynajmniej nie zawsze idzie odpowiedzialność. Ta zaś, jak pokazywali liderzy pracy organicznej, oznaczała przewidywanie konsekwencji wszelkich działań. Polska, nie inaczej jak całe jej międzynarodowe otoczenie, stoi obecnie przed największym wyzwaniem polityki, które znakomity socjolog Ralf Dahrendorf nazwał „kwadraturą koła” współczesności: Jak uwolnić świat od podstawowej sprzeczności między kapitalistyczną ekonomią, integracją  społeczną i demokracją w epoce globalizacji?

Wielokulturowość

Społeczność polska pod zaborami była wielokulturowa i wieloetniczna. Nadający ton pracy organicznej byli ludźmi świetnie wykształconymi, a swoją interdyscyplinarną i zawodową wiedzę uzyskiwali na zachodnich uniwersytetach. W polskich miastach sąsiadowały ze sobą synagogi, cerkwie, kościoły ewangelickie i katolickie. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek przenikanie kultur jest dzięki globalizacji i nowym mediom elektronicznym  zjawiskiem codziennym. XXI w. to czas zmiany modelu kultury. U podstaw wielorakich przeobrażeń jest doświadczenie masowej migracji. Emigracyjność, wykorzenienie i brak ciągłości określają nasze współczesne doświadczenie egzystencjalne. Obcy, Inny zawsze był punktem odniesienia dla „my” jako grupy narodowej, wyznaniowej, etnicznej, kulturowej. Starzejące się i kurczące bogate społeczeństwa zachodnie potrzebują ciągle ludzi z zewnątrz, z ubogiego i przeludnionego świata. Ten proces ciągłych zmian, nomadyczny charakter społeczeństwa sprawia, że pytanie o własny dom i kulturę integracji, konflikt czy koegzystencja  staje się największym problemem naszych czasów. Co uczynić, byśmy z  Innymi i poprzez Innych nadawali sens naszej wspólnej egzystencji? Czyż refleksja z punku widzenia transcendentnej perspektywy nad bezdomnością, przejściowo obecnego na Ziemi człowieka, nie powinna być trwałym elementem naszej świadomości?

Zaufanie

Zaufanie stanowi rdzeń kapitału społecznego. Wiedzieli o tym Wielkopolanie, którzy chcieli w XIX w. uwolnić podporządkowane zaborcom społeczeństwo od strachu. Strach paraliżuje bowiem, czyni bezwolnym i zabija aktywność. Odwaga uznania racji przeciwnika politycznego, podjęcia niepopularnej decyzji, dochowania wierności prawdzie, nie jest aktem spektakularnym, nie daje bowiem doraźnych efektów. Strach odczuwają poddani, a nie obywatele. Dlatego aktywność obywatelska bazuje na zaufaniu. Zaufanie jest wyznacznikiem kultury.

Potrzebne jest ono szczególnie w okresie przeobrażeń systemowych i wszechogarniającego kryzysu, gdy wszystkie normy ulegają zachwianiu. Rozpad wszystkiego, co dawało poczucie bezpieczeństwa, rodzi głęboką nieufność i nieprzewidywalne reakcje. To żyzna gleba dla wszelkiej maści populistów, którzy zbijają polityczny kapitał na rozbudzaniu lęków. Gdy tymczasem  zaufanie jest fundamentem budowania pomostów w świecie kryzysu i ciągłego ryzyka. Wyznacza ono pułap współpracy i wszelkiej kooperacji  demokratycznego państwa oraz w relacjach międzynarodowych.

Wiele czynników składa się na społeczne  zaufanie. Jest ono syntezą, warunkiem i zarazem konsekwencją wszystkich wartości republikańskich cnót. Jest przede wszystkim nosicielem nadziei. Zbigniew Herbert zauważył, że człowiek jest wędrowcem,  wędrującym do źródeł, pod prąd. Źródło zaś to początek. Warto, byśmy podjęli ten trud, chociażby po to, by sięgnąć do źródeł wiedzy historycznej o pokoleniu pracy u podstaw. Może wesprzeć nas ona w podjęciu odpowiedzialności za rzeczywistość tu i teraz.

/-/ prof. Anna Wolff-Powęska

© Copyright 2019 Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego | Polityka prywatności
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem